Planowanie wakacji z dziećmi zawsze narzuca pewne scenariusze. Staramy się utrzymywać równowagę między zwiedzaniem a zabawą i zdaje się to być najlepszym pomysłem na zagospodarowanie letnich dni.
Dzieci i te „starsze dzieci” kochają lego. Nie udało się zatem ominąć Legolandu – de facto po raz trzeci i pewnie nie ostatni.
Trasa z Poznania – najszybsza i najtańsza wiedzie przez Niemcy. Minusem jazdy samochodem jest oczywiście zapakowanie miliona niepotrzebnych rzeczy, które zawsze szczelnie wypełniają przestrzeń bagażową.
Adrenalina – to skarb młodego podróżnika 🙂 pomaga zapomnieć o 8 czy nawet 10 godzinach jazdy w foteliku samochodowym. W połączeniu z dobrym humorem jest idealną miksturą na wyjazdy. Podczas tego pobytu w Danii dla odmiany spaliśmy w przytulnym miasteczku Vejle. Urocza skandynawska architektura, niska zabudowa i mnóstwo zieleni to jest to co zawsze nas ściąga w te strony.
Spaliśmy tradycyjnie w Scandic Hotel .
Pobyt w Danii rozpoczęliśmy od wizyty od szybkiego zwiedzania miasteczka Billund, gdzie odwiedziliśmy dom pomysłodawcy klocków Lego, Ole Kirk Christiansen’a w Billund i pobytu w Lalandii.
Lalandia to przyjemne dla ciała i ducha miejsce. Można się wyszaleć i zrelaksować. Dla każdego coś miłego. Dzieci cieszyły się ze zjeżdżalni, wspinaczek i rwącej rzeki a ci nieco starsi moczyli kości w gorącym basenie na zewnątrz.
Kolejnego dnia ruszyliśmy wprost pod bramy Legolandu. W hotelu, dowiedzieliśmy się, że dnia poprzedniego Legoland w połowie dnia zamknięto z powodu ilości osób, które chciały wejść na jego teren. Mobilizacja zatem była ogromna i już o 9:30 byliśmy na miejscu by jako jedni z pierwszych cieszyć się oferowanymi atrakcjami.
No i zaczęło. Na pierwszy ogień poszły samochodziki. Prawo jazdy zrobione w Legolandzie jest punktem obowiązkowym dla każdego dziecka. A potem już wg listy atrakcji na mapie 🙂
odhaczaliśmy kolejne atrakcje. Dzieci, choć były w Legolandzie już kilka razy, biegały po parku atrakcji tak, jakby był to ich pierwszy raz.
Nowością w parku jest Dom Strachów. Podobnie jak na innych tego typu atrakcjach obowiązuje tu limit wzrostu. Przy wzroście 110 cm dziecko może zwiedzić dom z dorosłym opiekunem a gdy osiągnie 130 cm może całą trasę pokonać samo. Po przekroczeniu drzwi na zwiedzających czekają legowe strachy. Wejście prowadzi schodami na górę, gdzie przejście korytarzem nafaszerowane jest „strasznymi” gadżetami. Można spotkać krainę luster, z której ciężko znaleźć drogę do wyjścia, regał z drżącym okiem i pierdzącymi książkami itd. Koniec trasy wieńczy przejazd spadającą windą. Mniej odważni mogą zrezygnować z jazdy będąc już wewnątrz domu i bez szwanku mogą go opuścić bocznym wyjściem.
Jak dla mnie numerem jeden okazał się zjazd wirującym pontonem. Cała trasa jest bardzo przyjemna, ponton wiruje i nigdy nie wiadomo, czy zjazd w dół czeka nas tyłem, czy też będziemy mogli widzieć z góry cały ślizg. Na końcu uczestników czeka niespodzianka. Zjazd do wody, który solidnie moczy osoby siedzące w pontonie. Gdy masz szczęście wysiądziesz suchy/a, gdy jednak Twoje miejsce siedzące wypadnie blisko ogrodzenia – nie będziesz miał/a szans na suchą nitkę w Twoim ubraniu.
Kolejną nowością w Legolandzie jest przejazd w wagoniku wśród ekranów 3D. To ulubiona atrakcja moich dzieci. Cała zabawa polega na rzucanie kul w stronę przeciwnika. Czujnik umieszczony w wagoniku sumuje punkty więc łatwo z tej zabawy uczynić rozgrywkę rodzinną. Atrakcję polecam szczególnie z samego rana, ponieważ późniejsza pora wabi tu tłumy zwiedzających i niestety można długo czekać na swoją kolej.
Dla osób lubiących duży poziom adrenaliny konieczny jest zjazd Polar Expressem to również jest nowość 2016. Tuż obok znajduje się symulator szkolenia pilotów – nie do przejścia dla mojego czułego błędnika już sam widok takiego szkolenia przyprawiał mnie o mdłości, ale trzeba przyznać, że śmiałków w kolejce do tej atrakcji było sporo.