Jako, że aktywność słońca w ostatnim czasie była wprost wymarzona do obserwacji Zorzy, trudno nam było oprzeć się pokusie. Zarezerwowaliśmy bilety lotnicze i postanowiliśmy na własne oczy zobaczyć ten cud natury, zwany przez Norwegów Nordlys. Lot z Poznania , z dwiema przesiadkami, pierwsza w Kopenhadze a drugą w Oslo trwał około siedmiu godzin.
Wylądowaliśmy u bram Arktyki , w Tromso, które nie okazało się zbyt mroźne jak na tą porę roku co zawdzięcza swemu położeniu. Port lotniczy w Tromso to jeden z najdalej wysuniętych na północ portów Norwegii. Miasto jest położone 350 kilometrów za północnym kołem podbiegunowym. W styczniu panuje Noc Polarna, słońce widać przez około dwie i pół godziny dziennie. Norwegowie zdaje się świetnie sobie z tym poradzili, po zmroku oświetlają mieszkania i zakamarki ulic lampami i świecami. Dla nas było jednak trochę przygnębiające, choć dzięki tym ciemnościom mogliśmy podziwiać pełen majestat Zorzy, która zrekompensowała wszystkie utrudnienia.
16.01.2013 Pierwsza noc.
Pojechaliśmy na najbardziej obfotografowany przez profesjonalistów i amatorów klif – Ersfjorden, położony zaledwie 20 kilometrów od Tromso. Znaleźliśmy dogodne dla obiektywu miejsce i rozpoczęliśmy łowy. Czekaliśmy kilka godzin. Zorza pokazała się niespodziewanie bezpośrednio nad nami.
Rozbłysła nagle zieloną szeroką wstęgą, wiła się jak dym z papierosa delikatnie poruszony na wietrze.Niesamowite, wzruszające i ciekawe przeżycie.
W Zorzy jest coś mistycznego. Nic dziwnego, że dawniej wierzono, że te północne światła łączą świat żywych i świat duchów lub też mają boski wymiar.
Zorza pojawiła się w pełnym blasku około godziny 22:00, bledła to znów przybierała na sile, rozdwajała się i łączyła. Czuć było nieskończoność świata.
Gra kolorów na tle ośnieżonych stoków gór daje człowiekowi wielką siłę a jednocześnie zapiera dech w piersi i sprawia, że czuje się ziarnkiem piasku we wszechświecie. Żadne inne zjawisko, jakie dotychczas widzieliśmy nie wzbudziło w nas tylu ciepłych emocji co zobaczenie Zorzy na własne oczy. ( Poza narodzinami naszych dzieci – oczywiście).
To wielki cud natury. Nie wiadomo czy uda się ją zobaczyć, ale na szerokości geograficznej Tromso szanse przy minimalnych wskazaniach obecności Zorzy i czystym niebie są bardzo duże. Zorza około godziny 23:00 zniknęła za chmurami – niestety.
Pojechaliśmy dalej Udaliśmy się w kierunku Sommaroy oddalonego od Tromso o 36 kilometrów. Kolejną Zorzę, o wiele mniejszą od poprzedniczki zauważyliśmy z okna samochodu. Zatrzymując się przy zatoce, gdzieś przy drodze na zachód od Sjotun, zrobiliśmy kilkanaście zdjęć i wróciliśmy do hotelu.
Udany pierwszy dzień łowów.
Mogliśmy spokojnie zasnąć.
Udało się
Widzieliśmy ją.
17.01.2013 Dzień muzeum
Poranek okazał się nocą. Nie było słońca, wstało dopiero o 10:45. Zjedliśmy śniadanie w hotelowej restauracji. Na dzisiaj zaplanowaliśmy sobie zwiedzanie miasta i odwiedzenie muzeum. Samo miasto położone jest bardzo malowniczo na wyspie. Z lądem łączą je smukłe strzeliste mosty, bardzo długie i wąskie. Przejazd po nich w czasie gdy wieje mocny wiatr a ulica pokryta jest prawie całkowicie lodem budził lekki dreszczyk emocji. Budynki w Tromso to typowe skandynawskie budownictwo : prosta forma, dużo drewna i skał. Wszystkie domki wyglądają bardzo podobnie. Są skromne, mają duże okna, w których Norwegowie wieczorną porą zaświecają świece lub nocne lampki. Tuż po zmroku całe miasto i okoliczne miejscowości są przez to pięknie rozświetlone a mróz wydaje się pzez to mniej siarczysty. Godnym polecenia miejscem w centrum Tromso, zarówno dla dorosłych jak i dla dzieci jest Polaria – muzeum arktycznej flory i fauny z dużym basenem dla fok.
W muzeum o godzinie 13:00 odbywa się prezentacja filmu o tematyce arktycznej. Ujęcia fiordów z lotu ptaka i arktycznych zwierząt i ptaków na pięciu wielkich ekranach ustawionych w kształcie litery „C” robią wrażenie, choć sam film jest dość krótki a fabuła prosta. Wychodząc z muzeum można zakupić pamiątki. W te wyposażono sklep bardzo bogato i z pewnością każdy znalazłby w nim coś dla siebie. Uwagę przykuwały wełniane swetry, czapki, skarpety czy też rękawice z barwami narodowymi kraju, koszulki z nadrukami łosi i niedźwiedzi, biżuteria i szklane przedmioty ręcznie wykonane z wtopionymi motywami zórz polarnych. Były też trole: duże, małe, pękate z dużymi nosami i kudłatymi czuprynami, które są znakiem rozpoznawczym Norwegii i pojawiają się w prawie każdej baśnie dla dzieci.
Tuż obok muzeum znajduje się stary statek „Gwiazda Północna” , zbudowany w 1949 roku, przez 33 sezony służył łowcom fok. Po raz ostatni wypłynął na połów w 1981 roku. Przez ten czas przywiózł do portu ponad 97000 fok. Statek ma doskonal zachowane wnętrze i można go zwiedzać od czerwca do sierpnia. Niestety mogliśmy podziwiać go jedynie przez oszkloną konstrukcję, w której się znajduje.
Drugim punktem zwiedzania było muzeum polarne – Polarmusset, poświęcone w całości arktycznym wyprawom. Zgromadzono w nim przedmioty służące polowaniom na foki , lwy morskie i niedźwiedzie polarne. Ściany są dokładnie zapełnione zdjęciami oraz odręcznymi notatkami członków wypraw. Wypchane zwierzęta i rekonstrukcje chaty myśliwych pozwalają wyobraźni przenieść się w tamte czasy. Na wielu fotografiach pojawiają się dzieci i kobiety. Prawdopodobnie tego typu wyprawy cieszyły się dużym zainteresowaniem nie tylko wśród mężczyzn.
Gdy wyszliśmy z muzeum było już ciemno. Po szybkim obiedzie w hotelowej restauracji, spakowawszy niezbędne rzeczy pojechaliśmy szukać Zorzy. Tym razem pojechaliśmy do Oldervik wsi położonej 40 kilometrów od Tromso. Niestety zachmurzenie nieba i padający śnieg zmusił nas do powrotu do hotelu.
18.01.2013 Lenistwo
Od samego rana strasznie sypał śnieg. Nawet na chwilkę nie wyszliśmy poza mury ciepłego hotelu. Przespaliśmy większość dnia. Pogoda nas przygnębiła.
19.01.2013 Zwiedzanie Tromso i najpiękniejszy pokaz Aurora Borealis
Ruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Jako, że słońce nas nie rozpieszczało sfotografowaliśmy najważniejsze miejsca Tromso. Prognoza pogody była bardzo dobra.
Śledziliśmy kilka serwisów pogodowych, odświeżając wpisy , szukając dobrego miejsca na nocny wyjazd. Najważniejsze były prognozy dla Zorzy. Mogliśmy je sprawdzić na Space Weather Prediction Center oraz www.yr.no
Tej nocy Zorza pokazała się szybciej. Już o 21:00 rozpoczęła swój spektakl. Byliśmy gotowi. Z aparatami na statywach czekaliśmy. Chmury jakby specjalnie dla nas gdzieś się rozwiały na zbocza gór a Zorza żarzyła się coraz mocniej swym zielonym światłem.
Zrobiliśmy całą serię zdjęć i pomyśleliśmy, że to już koniec. Powiedzieliśmy sobie, że to ostatnie zdjęcie i wracamy do hotelu i dokładnie w tym momencie pojawiła się ponownie. Tym razem błysnęła zdaje się całą mocą. Okrążała nas. Całe niebo pokryło się jej zielenią. Niesamowity widok. Nie można było skupić wzroku na jednym miejscu bo gdy pojawiała się w innej części nieba szybko kradła uwagę. Czasem pojawiała się w kształcie tęczy, czasem dymiła zza góry. Opisy Zorzy mogę mnożyć w nieskończoność.
Fantastyczna noc zakończona mnóstwem zdjęć. Prawdziwa rozkosz dla oka i duszy.
Tuż przed północą wróciliśmy do hotelu. Zmęczeni, ale zadowoleni jak nigdy dotąd.