Chorwacja jak dom – przekonaliśmy się o tym po raz kolejny podczas sierpniowego urlopu. Podróż z dziećmi samochodem była dość długa, ale duża ilość bajek umiliła im podróż. Po noclegu w Regensburgu w Hansa Apart Hotel pojechaliśmy dalej na południe. Zamieszkaliśmy w Trogirze w przytulnym apartamencie Lumina położonym 300 metrów od starówki Trogiru. Przemili właściciele ugościli nas pyszną grillowaną rybą i chorwackim winem.
Tuż pod naszymi oknami rósł wielki figowiec, z którego owoce smakowały jak żadne inne.
Stare miasto obfituje w zabytki. Romańsko – gotycka Katedra w Trogirze znajduje się przy bardzo ruchliwej drodze prowadzącej do targowiska, które tętnić zaczyna wczesnym świtem.
Wdrapaliśmy się na Twierdzę Kamerlengo, skąd można podziwiać panoramę Trogiru. Szczególnie ładnie wygląda przy zachodzie słońca. Widok na okolicę jest jedyną atrakcją tej twierdzy, poza nim w ruinach nie znajdzie się nic.
Ceny w Trogirze nieznacznie wyższe niż w Polsce. Czasem warto po prostu na nie nie patrzeć za długo lecz pozwolić sobie rozkoszować podniebienie smakami regionu.
Obowiązkowym punktem zwiedzania okolicy był wyjazd do Narodowego Parku KRKA. Ścieżka edukacyjna zbudowana z drewna prowadzi przez gęsto porośnięty las. Jej zwieńczeniem jest pięknie opadający wodospad, u podnóża którego można odpocząć zażywając kąpieli przy szumie opadającej do jeziora wodzie. Dawniej turystów było tu niewielu i kąpiel rzeczywiście należała do przyjemności. Tym jednak razem z niej zrezygnowaliśmy bo miejsce to stało się zwyczajnym, gwarnym i niezbyt czystym kąpieliskiem.
W poszukiwaniu mało gwarnej plaży odwiedziliśmy Vodice, gdzie liczebność turystów była przeogromna. W Biograd na Moru było za to spokojnie. Cieszyliśmy się więc bezchmurnym niebem, ciepłą wodą i …. jeżowcami, które dzieci szybko wyciągnęły na brzeg , rozpoczynając tym samym lekcję przyrody. Każdy mógł pooglądać i dotknąć te dziwolągi, które niezauważone w zderzeniu z ludzką skórą, przynoszą sporo bólu.
Primosten – spokojny kawałek Chorwacji. Mogliśmy wspiąć się na najwyższy punkt, na którym usytuowano Kościół parafialny św. Juraja. Droga na wzgórze prowadzi wąską uliczką, która oklejona jest z każdej strony sklepikami z pamiątkami.
Chorwackie plaże w większości pokrywają drobne kamyki, większe skałki lub żwirek.
Ostatni dzień przyniósł nam najlepsze znalezisko. Była nim plaża w Slatine. Nie mam pojęcia dlaczego dotarliśmy tu tak późno. Plaża okazała się bajecznie malownicza. Zatoczka wabiła krążące po okolicy jachty do cumowania i korzystania z cieplutkiej wody. Dzieci miały tu raj na Ziemi. Płytka, krystalicznie czysta woda dawała maluchom największą radość a my napawaliśmy się widokiem na Split.
Do Polski chcieliśmy wyjechać nieco później, ale warunki zmusiły nas do szybkiego wyjazdu o 3:00 w nocy, kiedy z tarasu zobaczyliśmy płonące wzgórza Trogiru.
Okropny widok! Udało się nam wyjechać w samą porę. Po przyjeździe do Polski dowiedzieliśmy się, że miasto zostało zamknięte do godziny 16:00, ale pożar udało się ugasić. Niezbyt miłe przeżycie, oglądać taki pożar z bliska. Człowiek od razu uświadamia sobie potęgę sił natury. Całe szczęście dzieci przespały większą część trasy i o 17:00 dotarliśmy szczęśliwie do domu.