Weekendowy plan wyjazdowy tym razem dotyczył Skandynawii. Spakowaliśmy walizkę i ruszyliśmy na podbój Stockholmu. Szybki lot i już lądowaliśmy na lotnisku.
Zatrzymaliśmy się w Hotelu Scandic , z którego zaraz po rozpakowaniu bagaży mogliśmy rozpocząć zwiedzanie miasta.
Odwiedziliśmy Gamla Stan – czyli Stare Miasto Stockholmu.
Najpiękniejszym muzeum okazało się Vasamusset. Jest ono muzeum morskim, które powstało w celu ekspozycji statku wojennego Vasa, zbudowanego na polecenie Gustawa Adolfa, wydobytego z dna morza i odrestaurowanego w 1961 roku. Muzeum zwiedza się na kilku poziomach połączonych ze sobą windami i klatkami schodowymi.
Do dziś nie wiem co te dwie panie zobaczyły na górze …
W muzeum, prócz statku, przygotowano bogatą ekspozycję dotyczącą dawnego życia Szwedów. Dzieci zaglądały w każdą wnękę i dotykały wszystkiego czego tylko można było dotknąć.
Prawdziwą atrakcją dla najmłodszych okazało się jednak Junibacken . Jest to nietypowe muzeum poświęcone twórczości Astrid Lindgren. Wewnątrz znajduje się ekspozycja domków, w których mogą bawić się dzieci. Na końcu trasy czeka wielka niespodzianka – kolejka zabierająca czteroosobowe wagoniki w podróż do miejsc z powieści literackich.
Ostatnią przystanią jest dom Pipi Langstrump.
Po Junibacken odwiedziliśmy Kungliga slottet – Zamek królewski.
a chwilę później podziwialiśmy Naturhistoriska riskmusset . Tu znajduje się raj dla małych naukowców. Pierwsze pomieszczenia prezentują szkielety dinozaurów i mamutów, zwierząt zamieszkujących północne regiony.
Dalej robi się znacznie ciekawiej. Dzieci mogły za pomocą makiet uzmysłowić sobie zjawiska nocy i dnia w różnych częściach kuli ziemskiej.
mogły sprawdzić jak tworzą się chmury i wiatr, zobaczyć jak wyglądała ewolucja człowieka a nawet przez chwile znaleźć się w paszczy wieloryba.
Udaliśmy się też do ogrodu botanicznego.
Na koniec, spacerem, dotarliśmy do Stadshuset, czyli Ratusza miejskiego, skąd siedząc na ławeczce oglądaliśmy Stockholm a w Kościele na Riddarholmen mogliśmy zobaczyć pomniki nagrobne władców szwedzkich.
Jednym słowem – wyjazd wypełniony atrakcjami do ostatniej chwili. O mały włos nie zdążylibyśmy na samolot powrotny do Polski.