Początek roku – nowe wyzwania! Po raz pierwszy cała rodzina w pełnej gotowości i w pełnym rynsztunku stawiła się na polskich, tatrzańskich stokach wpięta w narty.
Przyświecał nam jeden cel – zabawa co sił w białym puchu. Tylko coś z tym puchem na początku było kiepsko. W miarę jak rozkręcaliśmy się przy kolejnych zjazdach , chmury, które wisiały nad nami przez cały pobyt okazały się łaskawe przynosząc sporą garść tego o czym każdy narciarz na stoku marzy! – śniegu! Mroziło miło a wieczorna jazda sprawiała olbrzymią radość. Podjazdy orczykiem nie dłużyły się tak strasznie gdy dokoła migotały spadające płatki. Chaty pod giewontem ugościły nas „po domowemu”. Był jeszcze nastrój Świąt, pachnąca choinka i świeże drewno. Ogień tańczył w kominku każdego wieczoru.
Przynosił prócz ciepła taką rozkosz zapomnienia. Patrząc na niego zapominało się o całym świecie i to na tyle skutecznie, że ciężko było potem wrócić do rzeczywistości. Błogooo….
Dzieci domkiem z drewna zachwycone, tata siekierką zachwycony a i mi się poszczęściło. Za każdym razem gdy wkładam narciarskie buty otwiera się inny świat.
A gdy się tak człowiek zmęczy walcząc na stoku ,pęka z radości pod koniec dnia. I gdy wreszcie pada z nóg do łóżka ma wymalowane szczęście na twarzy … i jeszcze choć na chwilę przed snem jakby czuje te mroźne płatki śniegu padające na twarz.
Sezon zatem rozpoczęliśmy wielkim sukcesem 🙂 wszyscy śmigamy na nartach 🙂 teraz już każda zima będzie do nas wołała zapraszając w góry.